środa, 29 listopada 2023

jedenasta jedenaście

 

mamie

 


ja dzisiaj odchodzę
znów jestem w podróży
z łez na ziemi maki
i chabry i róże
z krwi na tej szpitalnej
podłodze bez złudzeń
że to tylko sen
 
szumią buki w Karwi
słoneczną jesienią
biegnę do nich miły
sto metrów nad ziemią
co się sypie nagle
i nie mam już ramion
żeby objąć cię
 
nawet pod ciężarem
marmuru czy śniegu
falą będę która
z tęsknoty do brzegu
wraca przypływami
rozmyty to szczegół
na granicy dnia
 
wczoraj  jeszcze obok
bezbronna jak dziecko
łapiąc oddech kablem
monitorem kreską
wciągam w nozdrza wolność
wdycham w płuca wieczność
palcem sięgam gwiazd



11.10.2023




1 komentarz: