środa, 18 listopada 2015

lub wejdź.




ktoś mi zamienił płuca na skrzela
usycham w sobie a kiedy wołam
głos grzęznąc w gardle tkanki rozdziera
niesiesz mi wodę w dziurawych dłoniach

niesiesz mi oddech jak z mount everest
chociaż to tylko schody nic więcej
całkiem niespiesznie nie wiesz że przecież
nigdy w nas takiej zimy nie będzie

niesiesz mi ciszę i tylko taką
w moim akwarium mam zamiast wody
znaczą mnie słowa nic już nie znacząc
szkło się wypełnia znów do połowy






2015



   resp.

   

   ktoś mi zamienił oczy na niby
   szklane półkule które z piszczeli
   hutnik wydmuchał formując krzywym
   obraz zbyt sczezły by go powielić

   niesiesz mi w ustach biały algorytm
   w workach woreczkach linię nie linę
   pokal wciąż pusty jest do połowy
   tysiąc sto stopni puszcza mnie z dymem

   niesiesz widoki pełne załamań
   fal co udają słodki koloryt
   pył tylko znajdziesz już nie ta sama
   nic już nie będzie jak do tej pory


2016


        resp.


           ktoś mi zamienił ręce na macki
        i zamiast ramion inne ramiona
        wiją się wije w pląsie zajadłym
        żeru szukając po wszystkich stronach

        przyniósł atrament na końcu pióra
        roje korników które dynamit
        wskroś wydrążyły ryjąc pod skórą
        niebo się całe zdjęło ciarkami

        przyniósł i poległ jeszcze lubieżne
        odgłosy ssania kreślą na ustach
        kreskowokrwawe kody bezgrzesznie
        zostały tylko macki i pustka


2016



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz