rozpalanie ogniska w domu bywa niebezpieczne,
mówi hestia, opatrując poparzone dłonie. podmucham i pocałuję, obiecał notos w
południe, jednak południe na południu, o tej porze gry, wypada zawsze po
zmroku. nocą budzi się hestia i nikt nie dmucha, a przecież przed chwilą była
młoda i rumieniła się, gdy koledzy zapisywali na szkolnych ławkach jej
inicjały. tak. teraz jedynie rozpala ogniska - im więcej, tym są mniejsze, tym
trudniej upilnować, by nie zgasły. ręce spalone do kości, ale lubimy udawać, że
wciąż ma skórę, gładką, zajedwabiście gładką, cierpliwą. kolejny poranek
przynosi tylko siedemdziesiąt dziewięć nowych stopni i starą ciszę. nawet cerber
nie szczeka. wie już, że tam, gdzie śpimy
jest dom.
jest dom.
2016
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz